Andrzej Koźmiński Andrzej Koźmiński
690
BLOG

PROGNOZY I PYTANIA

Andrzej Koźmiński Andrzej Koźmiński Gospodarka Obserwuj notkę 43

Koniec roku przynosi jak zwykle zalew medialnych ocen kończącego się roku i co gorsze – prognoz na przyszły rok. Naturalnym odruchem menedżera jest zapoznanie się przynajmniej z niektórymi z nich i wyciągnięcie wniosków dla własnych zamierzeń. Mam jednak nadzieję, że większość tych prognoz (optymistycznych, pesymistycznych i umiarkowanych) nie zostanie potraktowana zbyt poważnie przez ludzi, którzy poważnie zarządzają poważnymi (choć niekoniecznie wielkimi) pieniędzmi. Większość prognoz spotykanych zarówno w krajowych, jak i w zagranicznych mediach można bowiem zaliczyć do kategorii „sufitologii”. Wiadomo bowiem, że zarówno mniej, jak i bardziej renomowani i utytułowani kandydaci na proroków pozostają bezbronni wobec dramatycznych załamań obserwowanych dotychczas trendów i zdarzeń, którym przypisuje się niskie prawdopodobieństwa. A wiadomo (choćby z prawa wielkich liczb), że tak się właśnie niekiedy dzieje i wtedy dopiero następuje coś, co naprawdę warto byłoby przewidzieć i co posiada olbrzymi, niekiedy niszczycielski, wpływ na gospodarki, społeczeństwa i firmy. Z reguły wobec takich sytuacji „budzimy się z ręką w nocniku”. Tak właśnie było w roku 2008 i wiele, wiele razy poprzednio. Dla zilustrowania tej tezy posłużmy się niezawodną skarbnicą dowcipów określanych w czasach mojej młodości jako „pytania do radia Erewań”. Otóż jedno z tych pytań brzmiało: „czy w komunizmie generałowie będą nadal nosili baranie czapki?”. A oto odpowiedź: „Nie, bo pogłowie generałów szybko rośnie, a pogłowie owiec szybko spada”. W ramach groteskowej konwencji logiczne, ale wyobraźmy sobie, co się stanie, jak jeden lub oba z tych trendów ulegną odwróceniu, albo jak (o zgrozo!!!) komunizm szlag trafi. Wobec takich sytuacji mniej lub bardziej uczeni progności okazują się najczęściej bezradni.

Możemy jednak trochę ułatwić sobie myślenie o przyszłości, jeżeli zainwestujemy w rozpoznanie najważniejszych zjawisk i tendencji, które teraz znajdują się we wczesnej fazie rozwoju. Wymaga to oczywiście systematycznego wysiłku odpowiedniego zaplecza analityczno-badawczego. Niestety w Polsce takie zaplecze niemal nie występuje (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) zarówno w strukturach administracji państwowej, czy uczelnianych, jak i w sektorze prywatnym. Mimo to jednak pokuszę się o sformułowanie dziesięciu fundamentalnych moim zdaniem pytań, które zadedykowałbym jednostkom zaplecza analityczno-badawczego, gdyby takie istniały.

Pierwsze pytanie dotyczy finansów publicznych, i to w skali globalnej. Coraz więcej krajów dołącza do „klubu 100%”, gdzie dług publiczny zbliża się do poziomu 100% rocznego dochodu narodowego. Poziom długu publicznego narasta. Najżarliwsi do niedawna apostołowie „kryteriów z Maastricht” taktownie pomijają ten problem milczeniem. Nasze konstytucyjne zapisy dotyczące wymogów radykalnej sanacji finansów publicznych po przekroczeniu progów 55% i 60% wyglądają dość naiwnie. Jakie będą jednak źródła i mechanizmy finansowania oraz koszt tego narastającego zadłużenia. Już w tej chwili obserwuje się ogromne różnice w akceptowanym przez rynek oprocentowaniu papierów rządowych takich krajów jak na przykład Niemcy i Grecja (obecnie 2,5%). Czy te różnice będą narastać? W jaki sposób dotkną kraje biedniejsze i rynki wschodzące? Czy i w jakim stopniu francuskie przysłowie „pożycza się tylko bogatym” znajdzie swoje odzwierciedlenie na globalnym rynku finansowym i w jaki sposób odbije się na zróżnicowaniu szans rozwojowych w skali globu?.

Drugie pytanie wiąże się z pierwszym i dotyczy prawdopodobieństwa pojawienia się w gospodarce globalnej silnych impulsów inflacyjnych i ewentualnej fali inflacji. Znaczny wypływ pustego w gruncie rzeczy pieniądza, emitowanego w ramach programów „quantitative easing”, powinien logicznie rzec biorąc wywołać inflację, zwłaszcza jeśli podwyżki stóp procentowych nie okażą się dostatecznie agresywne i dostatecznie skuteczne. Warto zastanowić się nad możliwościami powtórzenia się scenariusza „stagflacji” (czyli połączenia inflacji ze stagnacją ekonomiczną) z lat 70-tych. W tym kontekście warto też powrócić do analizy szans i zagrożeń związanych ze scenariuszami szybszego i wolniejszego wchodzenia Polski do strefy euro.

Z globalnym systemem finansowym związane jest też trzecie pytanie, które dotyczy przyszłości instrumentów pochodnych i spekulowania nimi na globalnym rynku. Wspomina się na przykład o tym, że ubezpieczenia na życie czy limity emisji dwutlenku węgla mogą odegrać podobną rolę, co kredyty hipoteczne lub długoterminowe kontrakty na dostawę energii, czyli innymi słowy posłużyć jako „surowiec” skrajnie ryzykownych spekulacji. Nie zanosi się jak na razie na globalne regulacje i instytucjonalne zabezpieczenia przeciwko kolejnym odmianom „rosyjskiej ruletki” na skalę globalną. Być może nastąpi to dopiero po kolejnym globalnym kryzysie, którego skutki okażą się jeszcze bardziej niszczycielskie w kategoriach wzrostu ekonomicznego i postępu ekonomicznego.

Kolejne czwarte pytanie dotyczy „wygasania” potężnych (set miliardowych) pakietów stymulacyjnych stosowanych przez rządy wielu krajów. Jak to się odbije na popycie prywatnym i publicznym? Czy rządy zdołają „miękko” wyjść z tak daleko posuniętej interwencji państwa w gospodarkę, nie powodując spadku popytu i „tąpnięcia” koniunktury? Wydatki publiczne stają się ponownie (jak w okresie „keynesowskim”) ważnym czynnikiem koniunktury gospodarczej zdolnym do kompensowania przejściowego spadku popytu prywatnego. Czy jednak „deficit state spending” stanie się ponownie ulubioną grą polityków gospodarczych? Pod jakimi warunkami? Z jakimi ograniczeniami? W co będą inwestować rządy? I jakie przybierze to formy instytucjonalne? Czy nastąpi ponownie wzrost wydatków na infrastrukturę? Jaką? Być może w obszarze technologii informacyjnych. Jakie zmiany cywilizacyjne to spowoduje? Zwłaszcza w warunkach wojny z terroryzmem, gdy niektórzy ostrzegają przed „społeczeństwem totalnej inwigilacji”.

W XX wieku to w USA rodziły się kolejne modele cywilizacyjne (np. „New Deal”, „rewolucja konserwatywna”, „społeczeństwo masowej konsumpcji”, „społeczeństwo informacyjne”, „społeczeństwo oparte na wiedzy”, „społeczeństwo wysokiego ryzyka” itp. itd.) promieniujące na cały świat. W naturalny sposób rodzi się więc piąte pytanie, czy i po kryzysie 2008/2009 (który wielu wydaje się być kompromitacją „American way”) Ameryka utrzyma tę przywódczą i pionierską rolę? Czy są inni pretendenci do tej roli? Jacy? Jeżeli ich nie widać, to co się rodzi w Ameryce oskarżanego o „socjalizm” prezydenta Obamy? Co tak naprawdę oznacza wchodzenie rządu federalnego w rolę właściciela prywatnych przedsiębiorstw i pakiet powszechnej opieki zdrowotnej?

Szóste pytanie dotyczy Europy często postrzeganej jako konkurentka Ameryki w zakresie tworzenia wzorców cywilizacyjnych. Czy „European way” może być realną alternatywą w stosunku do „American way”? Niewątpliwie Europa charakteryzuje się znacznie niższym od USA potencjałem militarnym i intelektualnym (zwłaszcza naukowym). Zarzuca się jej także chwiejność, brak zdecydowania (a zatem niski potencjał polityczny) oraz skłonność do poświęcania nakładów na rozwój na rzecz finansowania archaicznego i nieefektywnego modelu „państwa socjalnego”. Powodzenie niezwykle ryzykownego i ambitnego projektu rozszerzenia UE wydaje się jednak przeczyć tym tezom. Rozszerzenie ma szansę nadać Europie nową dynamikę i poprzez wpuszczenie do jej wnętrza kotów chudych, głodnych i drapieżnych obudzić koty tłuste z odrętwienia i letargu. Warunkiem jest jednak w miarę sprawny system zarządzania, a ściślej rządzenia wspólnotą. Po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego zaczyna się on dopiero tworzyć i z pewnością nie powstanie „z dnia na dzień”.

Siódme pytanie dotyczy także wzorca cywilizacyjnego, a ściślej najbardziej prorozwojowych innowacji produktowych i technologicznych oraz dziedzin gospodarki i życia społecznego. Obok technologii informacyjnych za „lokomotywy postępu” uważa się ochronę zdrowia i technologie medyczne, przemysł obronny (zwłaszcza wobec wyzwań wojny z terroryzmem), szkolnictwo wyższe i badania naukowe, rozrywkę i kulturę. Warto w tym kontekście zadać sobie pytania o realny wpływ „zielonej rewolucji” i ruchów proekologicznych: czy i w jakiej perspektywie czasowej doprowadzą one do radykalnych zmian w zakresie wytwarzania energii oraz energochłonności realizowanych w różnych obszarach świata wzorców cywilizacyjnych. Takie zmiany są zarówno źródłem zagrożeń (rosnące koszty), jak i szans (nowe produkty i technologie). Osobną sprawą jest rosnący popyt na żywność i związane z tym zmiany technologii produkcji i przetwórstwa obejmujące zastosowanie biotechnologii i inżynierii genetycznej. Konieczne jest uświadomienie sobie po pierwsze szybkości zachodzących zmian, kiedy „technologie jutra” w ciągu kilku lat stają się, tak jak dziś ekrany plazmowe, „technologiami przeszłości”. Każdy kraj, który prowadzi jakąkolwiek politykę rozwojową, musi stworzyć własny rachunek szans i zagrożeń związanych z przewidywaniem zmian technologii i podjąć długofalowe wyzwanie „wspierania” wybranych dziedzin.

Trzy ostatnie pytania dotyczą powiązania geopolityki z gospodarką globalną.

Ósme pytanie to pytanie o konflikt bliskowschodni i jego oddziaływanie na takie „frontowe” kraje, jak: Iran, Irak, Afganistan, Liban czy Jemen. Trzeba zastanowić się nad tym, czy w długofalowej perspektywie spadek znaczenia ropy naftowej jako podstawowego surowca energetycznego nie doprowadzi w naturalny sposób do stopniowego „wygaszenia” tego konfliktu. Z drugiej stronie takie czynniki jak narastające bezrobocie wśród młodych ludzi w regionie może działać w przeciwną stronę w kierunku zaostrzenia konfliktu i nasilenia terroryzmu. Wydaje się, że USA będą stopniowo traciły rolę „dominującego rozgrywającego” w tym konflikcie. Konieczne staną się wielostronne porozumienia oraz skomplikowane sieci współpracy. Przed wieloma krajami, w tym także i przed Polską, staje pytanie o to, w jaki sposób wyciągnąć szeroko rozumiane korzyści z tej sytuacji.

W tej chwili największym wygranym jest Rosja, która z racji swego położenia i potencjału polityczno-militarnego traktowania jest jako „klucz” do Iranu i Afganistanu. Tej korzystnej koniunkturze politycznej towarzyszą wysokie ceny surowców energetycznych, a zatem korzystna sytuacja budżetowa. Kolejne dziewiąte pytanie dotyczy więc sposobu, w jaki Rosja wykorzysta tę sprzyjającą sytuację. Wydaje się, że możliwe są dwa skrajne scenariusze i szereg mieszanych, pośrednich. Najbardziej prawdopodobna jest jakaś „mieszanka”. Trzeba jednak dążyć do możliwie precyzyjnego określenia jej składu. Definiuje on bowiem zarówno szanse, jak i zagrożenia, z którymi trzeba się liczyć. Scenariusz (dla Polski) optymistyczny zakłada, że w Rosji powstaną w wyniku znacznych inwestycji nowe gałęzie gospodarki oparte o wiedzę. Ekonomiczna „monokultura” uzależnienia od cen surowców energetycznych zostanie więc stopniowo zastąpiona zrównoważoną, wielosektorową gospodarką zdolną do utrzymania zadawalającego tempa rozwoju także w warunkach trwałego spadku cen tradycyjnych nośników energii. Taki kierunek rozwoju pozwoli Rosji zbudować trwałe więzi handlowe i finansowe z sąsiadami z dawnej sowieckiej sfery wpływów, a w perspektywie oprzeć pozycję regionalnego mocarstwa na silnych podstawach ekonomicznych. Scenariusz pesymistyczny zapisany jest kolejnymi próbami energetycznego szantażu i militarnego nacisku zmierzającymi do odtworzenia w nowych warunkach, ale według starego sowieckiego wzorca, narzuconej pod przymusem dominacji w regionie. Oznacza on ekonomiczną, polityczną, a w dalszej kolejności być może nawet militarną destabilizację. Taka sytuacja stanowi zagrożenie dla żywotnych interesów Polski, która powinna świadomie i skutecznie dążyć do obniżenia prawdopodobieństwa pesymistycznego scenariusza. Jest to możliwe jedynie w ramach Unii Europejskiej i NATO.

Ostatnie, dziesiąte pytanie to pytanie o przyszłość i rolę wyłaniających się nowych potęg gospodarczych: Brazylii, Rosji, Indii i Chin, określanych skrótem BRIC. Niezależnie od tego, według jakiego scenariusza rozwinie się sytuacja w Rosji, nie ma wątpliwości, że w BRIC skoncentrują się procesy rozwoju, akumulacji kapitału i tam można też oczekiwać innowacji społeczno-ekonomicznych i politycznych. Wydaje się mało prawdopodobne, by kraje te przejęły bezkrytycznie tradycyjne wzorce „zachodniej” demokracji parlamentarnej i gospodarki wolnorynkowej. Wymkną się one zapewne staromodnym dychotomiom: państwo – rynek, czy demokracja – dyktatura. Jaką postać przybiorą? Świadoma polityka takiego kraju jak Polska musi opierać się na określeniu relacji w stosunku do krajów BRIC w dłuższej perspektywie czasowej.


Warszawa 4. 01. 2010.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka